Czy edukacja domowa jest jeszcze domowa?

Czy edukacja jest domowa

Dziś będzie nietypowo. Zwykle bowiem pojawiają się tu treści poradnikowe. A tym razem kilka refleksji na temat edukacji domowej. (ED) Ciekawe, czy będzie to zbieżne z Twoimi obserwacjami.

Edukacja domowa coraz bardziej się różnicuje, Nic dziwnego, skoro dzieci, które z niej korzystają mają różne potrzeby, to w różny sposób je zaspokajają. Dla jednych ważniejsza będzie praca w zaciszu domowym, dla innych spotkania online, a jeszcze inni wybiorą aktywności w realu. I dobrze. Skoro jest możliwość dopasowania sposobu nauki do możliwości i preferencji dziecka, to warto z tego skorzystać. Tylko zwyczajowe nazwy „edukacja domowa” czy „nauczanie domowe” nie nadążają za zmianami, które rozpoczęły się jeszcze przed pandemią, a podczas jej trwania przybrały na sile.

Spełnianie obowiązku szkolnego poza szkołą

Oficjalna (prawna) nazwa edukacji domowej to spełnianie obowiązku szkolnego lub obowiązku nauki poza szkołą. I to jest najbardziej precyzyjne określenie. Poza szkołą. Czyli może być w domu, ale może też być z zupełnie innym miejscu. W Polsce edukacja domowa możliwa jest od 1991 roku. Przed tym rokiem tylko rodzina Państwa Bobów podjęła się skutecznej walki na gruncie prawnym o możliwość uczenia dzieci w domu. Początki ED wyglądały zupełnie inaczej. Jesteśmy przyzwyczajeni do wyszukiwania informacji w internecie, do korzystania z filmów edukacyjnych czy wirtualnych spacerach po zabytkach. Ale. pamiętajmy… wyszukiwarka Google powstała dopiero w 1996 jako projekt studencki na Uniwersytecie Stanforda. Dwa lata wcześniej został utworzony katalog zasobów internetowych Yahoo. A od tego momentu do powstania portali edukacyjnych była jeszcze bardzo długa droga.

Na początku edukacja domowa rzeczywiście odbywała się w domu

Rodzice decydujący się na samodzielne uczenie dziecka mogli na początku liczyć właściwie tylko na siebie. Siłą rzeczy edukacja odbywała się w domu. I nazwa była do tego adekwatna. Dopiero późniejszy rozwój tej formy edukacji wprowadził różne udogodnienia dla rodzin uczących dzieci w domu.

Jak edukacja domowa wygląda obecnie

Jesteśmy w edukacji domowej od 2017 roku. Gdy zaczynaliśmy, to widać było wyraźny podział na kilka różnych modeli nauki. Pierwszym była klasyczna nauka w domu. Drugim – różnego rodzaju szkoły alternatywne, które nie miały możliwości same przeprowadzania egzaminów, ale tworzyły społeczność, która codziennie spotykała się na wspólnej nauce i zabawie. Kolejnym modelem były kooperatywy rodzicielskie, które działały według potrzeb tworzących je rodzin. Obejmowały zarówno codzienną opiekę nad dziećmi, jak i organizowanie zajęć tematycznych np. w muzeach.

Po pandemii nastąpił duży przyrost uczniów w edukacji domowej. Nauka zdalna pokazała, że można uczyć się przez internet, i że jest to całkiem efektywny sposób nauki. Jak grzyby po deszczu zaczęły więc pojawiać się oferty zajęć i kursów online z poszczególnych przedmiotów egzaminacyjnych. Takie zajęcia były także dostępne wcześniej, ale dopiero niedawno ich liczba lawinowo wzrosła.

Oprócz zajęć online niektóre szkoły przygotowały platformy edukacyjne. Początkowo zawierały one zagadnienia obowiązujące na egzaminach. Stopniowo dodawano do nich także materiały do nauki i powtarzania wiadomości, a platformy stały się niejako centrum dowodzenia edukacją ucznia. Zniknęła też konieczność poszukiwania materiałów do nauki.

Kto decyduje się na edukację domową

Nie szukałam badań, które analizowałyby profil rodzin decydujących się na spełnianie obowiązku szkolnego poza szkołą. Natomiast czytając dyskusje na grupach o edukacji domowej zauważyłam, że zmienił się rozkład powodów będących impulsem do rzucenia szkoły. Gdy zaczynałam się interesować edukacją domową ponad 10 lat temu, najczęściej jako powody rozpoczęcia nauki w domu podawane były: sprzeczność w wartościach i modelach wychowawczych pomiędzy szkołą a rodziną, marnowanie potencjału dziecka w szkole czy tryb pracy rodziców związany z częstymi podróżami.

Obecnie coraz więcej osób decyduje się na nauczanie domowe ze względu na specyficzne trudności dziecka, którym szkoła nie jest w stanie sprostać, na doświadczanie przez dziecko przemocy lub odrzucenia, a także ze względu na problemy psychiczne (np. depresję). Czynnikiem motywującym do zmian bywa też przeładownie szkolnego materiału i brak czasu po lekcjach na cokolwiek innego poza nauką do szkoły. Masz podobne obserwacje?

Co z tego wynika

Jakie nasuwają mi się wnioski? Jak zawsze mój gallupowy talent rozwagi widzi równocześnie plusy i minusy i nie opowie się za jedną opcją 🙂

Plusy

Do plusów zaliczyłabym większe ułatwienia dla rodziców przy wyszukiwaniu materiałów do nauki i ogólnym wsparciu dziecka. Pewnie zaraz podniosą się głosy, że w edukacji domowej dziecko ma samo dbać o swoją naukę, że przekazujemy mu za to odpowiedzialność itd. itp. To wszystko prawda, ale… Dziecko potrzebuje stopniowego wprowadzenia w taką odpowiedzialność. Rzucenie go od pierwszego dnia nauki w domu na głęboką wodę samodzielności może przynieść więcej szkody niż pożytku. Dodatkowo dzieci są różne. Przechodzą na nauczanie domowe z różnymi potrzebami, problemami czy dysfunkcjami. Zaczynają ED w na różnym etapie swojej szkolnej przygody. Niektóre nigdy nie osiągną w zarządzaniu swoją nauką pełnej samodzielności. Platformy, kursy, zajęcia online – to wszystko narzędzia, dzięki którymi mogą się wspierać zarówno dzieci jak i ich rodzice.

Dostępność różnorodnych narzędzi wspierających naukę ściąga z rodzica presję, że nie znajdzie materiałów przydatnych dla dziecka. Odzyskuje dzięki nim sporo czasu. Łatwiej więc łączyć obecnie edukację domową dziecka z pracą zawodową, a co za tym idzie, łatwiej też podjąć decyzję o ED. To szansa dla wielu dzieci na spokojną naukę w domu.

Minusy

Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o minusach. A zagrożenia widzę dwa i wydają mi się dość duże. Pierwsze związane jest z mniejszą aktywnością w zdobywaniu wiedzy przez dziecko. Wcześniej trzeba było przewertować trochę książek czy stron w internecie, trzeba było wykazać aktywność w poszukiwaniu ciekawych treści. To pomagało kształtować samodzielność, zaradność, umiejętność selekcjonowania wiadomości i wiele innych przydatnych umiejętności. Obecne rozwiązania oszczędzają czas, ale też podtykają dziecku wiele rzeczy pod nos. Zaczyna być biernym odbiorcą tego, co ktoś mu zaserwuje. I znowu pewnie pojawią się głosy, że przecież nadal może aktywnie szukać i nie ograniczać się do nauki z platformy. Tyle tylko, że ten sposób nauki staje się normą. Mniejsze zaangażowanie rodziców w połączeniu z tym, że w ED jest coraz więcej dzieci z różnymi problemami z nauką, raczej skłania mnie ku myśleniu, że same z siebie nie będą się do tego rwały.

Drugie zagrożenie, które dostrzegam, związane jest z chodzeniem po najmniejszej linii oporu. Wiadomo, że podręczniki są przeładowane, a dziecko w edukacji domowej na egzaminie obowiązuje podstawa programowa. Tyle tylko, że często słyszę, że na platformach edukacyjnych robione jest właśnie tylko minimum. Tylko pod egzamin. Żeby zdać, Podobne podejście zauważam też u tych rodzin, które z platform nie korzystają. Tworzy się trend minimalizmu, bo dzieci muszą odpocząć od tego, czego doświadczyły w szkole. Ja to rozumiem, ale czy taki odpoczynek ma trwać do końca ich edukacji? Czy przez to sami nie tworzymy sobie problemów? I nie chodzi mi tylko o wykształcenie dzieci. Podejście do robienia minimum odbija się na wynikach egzaminacyjnych, a te mogą być powodem do wprowadzania ograniczeń w edukacji domowej. Obym nie miała racji.

Czy edukacja domowa nadal powinna nazywać się edukacją „domową”?

Czy przy tak dużych zmianach i zróżnicowaniu, jakim podlega spełnianie obowiązku szkolnego poza szkołą, określenie „edukacja domowa” ma jeszcze sens? Może należałoby zróżnicować zarówno nazewnictwo jak i formy wsparcia dla różnych form nauki poza szkołą. Inne przecież będą potrzeby dziecka, które chodzi do szkoły demokratycznej, inne takiego, które korzysta ze szkolnej platformy do nauki, a jeszcze inne, tego, które bazuje na podręcznikach i własnych poszukiwaniach materiałów internecie.

Jakie są Twoje obserwacje i doświadczenia? Podziel się w komentarzu (komentarze są moderowane, więc czasem pojawią się dopiero po kilku dniach).

Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Piotr
Piotr
1 miesiąc temu

Świetna analiza tego, jak zmienia się podejście do edukacji domowej! Zgadzam się, że obecne metody oferują ogromne możliwości dostosowania nauki do indywidualnych potrzeb dzieci, ale jednocześnie stawiają przed nami wyzwania, których wcześniej nie było. Ciekaw jestem, jak będzie wyglądać przyszłość edukacji domowej i czy rzeczywiście nazewnictwo nadąży za tymi zmianami. Warto obserwować te tendencje i być elastycznym w podejściu do nauki!

Moniqa
Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Piotr

Dziękuję za miłe słowa 🙂
Wpływ języka na postrzeganie rzeczywistości jest bardzo duży. To widać choćby wtedy, gdy spotyka się kogoś, kto pierwszy raz spotyka się z określeniem „edukacja domowa”. Jakie ma skojarzenia? Z izolacją dziecka w domu… Dla rodzin, które są w edukacji domowej nazewnictwo nie ma takiego znaczenia. Ale już dla osób decyzyjnych, które całą ED wrzucają do jednego worka, przydałoby się różne formy nauki dookreślić. Bo z braku zrozumienia tej różnorodności biorą się potem takie problemy, jak obniżenie subwencji.