Nastolatek w edukacji domowej
Ten rok z moim siódmoklasistą jest wyjątkowy. Wrzesień i październik jeszcze nie zapowiadały zmian, z którymi przychodzi mi się teraz mierzyć. Chociaż już wtedy zauważałam, że inaczej reagował w niektórych sytuacjach i trudniej mu było zapanować nad swoimi emocjami. Często bywał też zmęczony i kładł się na drzemki w ciągu dnia (od razu zrobiłam podstawowe badania, żeby wykluczyć jakieś choroby). Pierwszym takim poważniejszym i dłuższym problem stała się nauka chemii, o której pisałam ostatnio we wpisie Mamo, ten przedmiot jest głupi… czyli dziecko nie chce się uczyć. A potem posypały się chyba wszystkie nasze tegoroczne ustalenia… Różne odpowiedzi przychodziły mi do głowy, gdy próbowałam się zorientować, co się dzieje. Ostatecznie doszłam do wniosku, że najprostszym wytłumaczeniem, które jest też tym najbardziej prawdopodobnym, jest to, że mój syn zaczął dojrzewać. A więc stanęłam przed wyzwaniem pod tytułem nastolatek w domu, a dokładniej w edukacji domowej.
Zmiana o 180 stopni
W poprzednich latach syn często sam pilnował swojego rytmu nauki (poza językiem polskim, który odwlekał jak tylko mógł). Czasami potrzebował zachęty albo wsparcia z mojej strony, ale kiedy zgłaszał taką potrzebę, to korzystał z pomocy. Czasem bywały też dni, kiedy miałam ochotę odesłać go z braćmi do szkoły ze względu na brak współpracy. Ale takie epizody nie trwały zwykle zbyt długo – najczęściej po dwóch-trzech dniach wszystko się uspokajało. Raz zdarzyło się, że taki stan trwał tydzień (z różnym nasileniem). Teraz chciałabym wrócić do tamtych czasów…
Bo teraz nigdy nie wiadomo jaki będzie dzień. Sinusoida zmian jest bardzo duża. Może być super, a może być ciężko. Mogą być częste konflikty z braćmi, ale może być zgodna zabawa. Życie z nastolatkiem jest wyzwaniem 🙂
Jakie najczęściej obserwuję zachowania?
Właściwie tych zachowań jest tylko kilka, więc prosto je wymienić:
- zmienność nastrojów
- impulsywność i wybuchowość
- chęć postawienia na swoim za wszelką cenę
- nieprzyjmowanie logicznych argumentów
- brak poczucia czasu
- duże trudności w dostrzeżeniu potrzeb i uczuć innych osób
- nastawienie, że jest najważniejszy, i że z tego powodu wszystko mu się należy
Potrafi w różnych sytuacjach zachować się bardzo odpowiedzialnie i dojrzale, a jednocześnie w wielu mam wrażenie, że nie rozmawiam z nastolatkiem tylko z kilkulatkiem. To powodowało, że często się szybko denerwowałam i sama jeszcze dolewałam oliwy do ognia.
Czy to tylko wina hormonów?
Przez długi czas tłumaczyłam sobie te zmiany wahaniami hormonów i próbowałam docierać do syna argumentami logicznymi. Zmieniłam jednak moje myślenie, po przeczytaniu artykułu Magdaleny Boćko-Mysiorskiej. Od długiego czasu śledzę jej wpisy na facebooku. Pomagają mi zmieniać perspektywę patrzenia na dzieci i moje zachowania. We wspomnianym artykule Magda pokazuje, że zmiany w zachowaniu nastolatków są spowodowane przede wszystkim przebudową mózgu. To bardzo ułatwiło mi zrozumienie wielu zachowań syna. Poniżej kilka zdań z artykułu. Jeżeli jesteś rodzicem nastolatka, to zachęcam Cię do przeczytania całości.
Otóż dopiero całkiem niedawno okazało się, że starsze dzieci na nowo przechodzą tak intensywną przebudowę mózgu jak maluchy w wieku poniemowlęcym, a ich kora mózgowa (mimo że jest już nieco bardziej uporządkowana niż w wieku 2 czy 4 lat) jest wciąż absolutnie niedojrzała. Kora mózgowa to “centralna jednostka zarządzająca”, która odpowiada za większość procesów poznawczych związanych z myśleniem – takich jak zdolność przewidywania konsekwencji różnych działań, kojarzenie faktów, myślenie abstrakcyjne, ocena ryzyka czy umiejętność racjonalnego podejmowania decyzji, a nawet empatia. W dodatku ta część mózgu nie najlepiej komunikuje się z pozostałymi, co leży u podłoża specyficznego zachowania nastolatków.
Różne części mózgu i samej kory mózgowej dojrzewają w różnym czasie i w różnym tempie, a to oznacza, że ich współpraca nie przebiega najlepiej. To oczywiście znacząco oddziałuje na młodych ludzi, a ich zachowania i reakcje są odpowiedzią na poczucie wewnętrznej niestabilności. Nastolatkowie bywają nieprzewidywalni, często swoimi słowami i postawami ranią innych ludzi. Według badaczy do świadomości młodych ludzi nie dochodzi zbyt szybko informacja o tym, że naruszają czyjeś granice albo że ktoś mógł poczuć się głęboko urażony ich postępowaniem. Brak dobrej łączności między różnymi częściami mózgu wpływa więc na to, że młodzież nie zawsze liczy się z uczuciami innych.
Co pozwoliło mi zmienić perspektywę?
Wnioski, jakie płyną z badań nad mózgiem, jasno pokazują, że postawy nastolatków nie są skierowane przeciwko dorosłym, a są jedynie wynikiem zmian zachodzących w ich organizmach.
To zdanie było dla mnie bardzo uwalniające – zachowanie mojego syna nie jest przeciwko mnie. Nie jest także o mnie, tylko o nim. Nawet jeżeli w złości krzyczy, czy mówi rzeczy, których trudno mi się słucha, to one są o nim. O tym co się w nim dzieje i z czym sobie nie radzi. Coraz częściej umiem się nad tym zatrzymać i pokazać mu w takim momencie wsparcie. I dochodzę do wniosku, że żeby mieć dobre relacje z nastoletnim dzieckiem, to trzeba zmieniać siebie, a nie próbować wpływać na jego zachowania.
Do takiej zmiany która się we mnie dokonała, przyczyniło się w tym i zeszłym roku kilka rzeczy. Wymienię je tu krótko, może komuś przydadzą się takie inspiracje:
- Karty potrzeb od Oli Mroczko
- warsztaty u Gosi Rybak, treści, które przekazuje na warsztatach można znaleźć na jej blogu malgorzata-rybak.pl/
- facebookowy profil Magdaleny Boćko-Mysiorskiej i jej blog
- blogi Gosi Stańczyk i Agnieszki Stein
Nastolatek w edukacji domowej (i nie tylko) – jak sobie radzę z wyzwaniem?
Słowem wiosny 2020 (okres covidu) odmienianym przez wszystkie przypadki stały się „choroby współistniejące”. W moim prywatnym słowniku natomiast zostało nim hasło „odpuszczanie”. I to w szerokim tego słowa znaczeniu. Żeby rozwijać relacje z synem, być bliżej niego i jego problemów, uczę się codziennie odpuszczać rzeczy, które wydawały mi się do tej pory niezbędne albo oczywiste.
Zauważyłam, że im syn stawał się starszy, tym większe stawiałam przed nim wymagania, głównie dotyczące „bieżącego utrzymania ruchu” w domowej machinie i rodziny wielodzietnej. I to nawet nie chodzi o ilość zadań, bo od dłuższego czasu jest to u nas stały zestaw zadań. Mam raczej na myśli nastawienie do tych prac. Łatwiej mi przyjąć marudzenie 9-latka przy rozkładaniu zmywarki niż odwlekanie zrobienia prania przez 13-latka. Przecież jest starszy, przecież rozumie, przecież powinien przewidzieć… to były często moje myśli, które rozpoczynały we mnie narastanie złości i frustracji, a potem uzewnętrzniały się w konfliktach z synem. Teraz odpuszczam. Powtarzam to samo wiele razy, staram się na spokojnie 😉 I szukam ratunku w NVC, czyli Nonviolent communication (Porozumienie bez Przemocy). Cała komunikacja sprowadza się do czterech kroków:
- Obserwacja – opisujemy tylko sytuację, bez oceniania i krytykowania
- Uczucia – mówimy o swoich uczuciach, (ważne, by nie przerzucać odpowiedzialności za swoje uczucia na drugą osobę)
- Potrzeby – pokazujemy, jaka potrzeba jest dla nas w tej chwili ważna
- Prośby – wyrażamy naszą prośbę, musi być konkretna, żeby mogła być spełniona
Czyli taka rozmowa może mieć następujący schemat:
Widzę, że…
A w związku z tym czuję…
A w tej sytuacji jest mi potrzebne lub chciałabym, żeby…
Czy mógłbyś…?
To jest bardzo otwierające, chociaż początkowo wydaje się nienaturalnym sposobem mówienia. Ale warto ćwiczyć, bo wnosi do relacji nową jakość.
Chcesz dostawać na maila informacje o edukacji domowej, materiały do pracy i inspirujące historie?
To wszystko dostaniesz w ED-letterze, do którego możesz zapisać się przez poniższy formularz:
Ciekawy wpis, przydatne wskazówki. Znam, z „własnego podwórka” chłopca, który w szkole ponoć ciagle sprawiał problemy, a okazało się, że był ponad przeciętnie uzdolniony – wyszło to w edukacji domowej właśnie…
W typowej szkole zwykle brak czasu, by dobrze przyjrzeć się temu, z czego wynikają problemy dziecka. Bo to, że „przeszkadza” jest tylko sygnałem. To od dorosłych zależy, czy go zrozumieją. Bo źródłem może być zarówno to, że treści są za proste i dziecko się nudzi, jak i to, że są niezrozumiałe, a to znowu może mieć wiele przyczyn. Dobrze że coraz więcej osób ma świadomość, że można się uczyć poza szkołą, bo to daje wybór.
Cześć. Jakiś tydzień, może dwa temu, w związku z zaistniałą sytuacją, poprzez grupę założoną razem z wykładowcą mój rok otrzymał zadanie zapoznania się z wybranym przez siebie blogiem traktującym o edukacji domowej. Podeszłam do tego zadania dość neutralnie i lekko. Jak „przykładny student” zamierzałam przeczytać dwa, może trzy posty i wyrobić sobie jako takie pojęcie o poszczególnym blogu (padło na ten :D), które przedstawię gdy zajdzie taka potrzeba (okazuje się, że będzie to konferencja online z moim wykładowcą). Wciągnęłam się jednak po pierwszym poście i to tak, że w ciągu jednego dnia zapoznałam się z całą resztą. ;D Do tej… Czytaj więcej »
Bardzo mi miło, że akurat mój blog został wybrany do realizacji „zadania domowego”. Temat socjalizacji w edukacji domowej nurtuje wiele osób i mam go na swojej liście planowanych wpisów. Na razie jednak całe moje „moce przerobowe” mam skierowane na otworzenie sklepu i wpis musi trochę poczekać. Tak jak Pani pisze, zajęcia dodatkowe są jednym ze sposobów na realizowanie kontaktu z rówieśnikami.